O zgromadzeniu » PRZEDSZKOLE Sióstr Niepokalanek im. Jana Pawła II w Nowym Sączu

O zgromadzeniu

Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP

założycielka:

Marcelina z Kotowiczów Darowska

Beatyfikowana: 6 października 1996 rok, Rzym

Marcelina z Kotowiczów Darowska – założycielka Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP, urodzona 16 stycznia 1927 roku w Szulakach. Zmarła 5 stycznia 1911 roku w Jazłowcu na Podolu. Beatyfikowana 6 października 1996 roku w Rzymie.

Pochodziła z wielodzietnej rodziny o żywych tradycjach patriotycznych. Już jako dziecko odczuwała boleśnie zniewolenie Polski. We wspomnieniach z tego okresu odnotowała: Prosiłam Boga o zmiłowanie i błogosławieństwo dla ojczyzny i żebym pożyteczną jej się stała. Modlitwa małej dziewczynki została wysłuchana. Spełnić się też miało drugie dziecięce marzenie – zaskakujące, gdyż jej dom rodzinny nie wyróżniał się religijnością – otóż pragnęła ona życia zakonnego, chociaż niewiele o nim wiedziała ( klasztory pod zaborem rosyjskim zostały skasowane ). Nie mógł tego zrozumieć ukochany ojciec, mimo że łączyła ich nie tylko miłość, ale i głęboka przyjaźń. Kiedy ciężko zachorował, wywarł na córce moralną presję, aby wyszła za mąż.

Ślub 22-letniej Marceliny z Karolem Darowskim odbył się 2.10.1849 roku Postanowiła wtedy, że zapomni słowo ja i uświęci swoje małżeństwo żyjąc tylko w Bogu i dla Boga. Obowiązki żony i matki wypełniała wzorowo. Jej mąż mówił: To nie może być, jam nadto szczęśliwy, tak nie potrwa! Po niespełna trzech latach wspólnego z nią życia zmarł nagle na tyfus. Marcelina została z dwojgiem maleńkich dzieci: Józefem i Karoliną. W rok później zmarł synek. Wówczas pogrążona w bólu wiedziała już na pewno, jaka jest myśl Boża odnośnie jej życia. W autobiografii zapisała: Droga świata wolą mi Bożą przeznaczona nie była, droga zakonna – przeznaczeniem moim. Osłabioną z powodu dramatycznych przejść młodą wdowę rodzina wysłała za granicę w celach leczniczych. W Rzymie podczas modlitwy objawił się jej duszy Bóg i odsłonił przed nią myśl swoją o zgromadzeniu wychowawczym. W głębokim przeżyciu mistycznym usłyszała wyraźnie Jego głos: Pójdź za mną ja cię poprowadzę. Wezwaniu Pana matka Marcelina pozostała wierna całe swoje życie – pełne trudu, ale wielokrotnie rozświetlane łaskami mistycznymi. Jej ojcem duchowym był o.Hieronim Kajsiewicz. To on zapoznał ją z Józefą Karską, która również pragnęła zrobić coś dla kraju i miała już konkretny pomysł założenia zgromadzenia żeńskiego, które poświęci się dziełu wszechstronnej formacji kobiet polskich. Marcelina musiała jednak powrócić na Podole, aby zaopiekować się córeczkę. Kłopoty i troski towarzyszące wychowaniu chorowitej Karolci, żmudne zabiegi o zapewnienie jej należytej ojcowizny; a także wyraźny sprzeciw rodziny wobec planów związanych z życiem zakonnym przysparzały jej wielu cierpień, ale jednocześnie hartowały wewnętrznie. Zarządzając majątkiem w Żerdziu podjęła pracę społeczno-oświatową, pomagała chłopom w usamodzielnianiu się po uwłaszczeniu. A oni, początkowo nieufni, płacili za to szacunkiem i wdzięcznością. Te wszystkie przejścia dostarczyły jej doświadczeń, dzięki którym poznała zakres oddziaływania kobiety. Mając 27 lat związała się w Rzymie prywatnymi ślubami ze zgromadzeniem tworzącym się wokół o.Hieronima Kajsiewicza i Józefy Karskiej. W 1863 roku, po śmierci Józefy, jako jej następczyni, została przełożoną małej początkowo wspólnoty zakonnej. Papież Pius IX błogosławiąc jej dziełu powiedział: “To zgromadzenie jest dla Polski”.

W znaczącym dla historii naszego narodu roku 1863 matka Marcelina przeniosła Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia N.M.P. na ziemię ojczystą. W Jazłowcu (Galicja) otworzyła zakład naukowo – wychowawczy dla dziewcząt, który wkrótce stał się ośrodkiem kultury, polskości i głęboko zrozumianego katolickiego życia duchowego. Do głównych zasad, na których opierała formację sióstr i dzieci należały: prymat Boga, prawda, wzajemne zaufanie i bezinteresowność. W zakresie nauki uczennice otrzymywały klucz do wiedzy, tak podany, aby „obudzić w nich i rozwinąć życie umysłowe”. Matka Marcelina wprowadziła też nowatorską wówczas zasadę indywidualizacji w nauczaniu. Formacja moralna i intelektualna młodych dziewcząt ukierunkowana była na kształtowanie postaw nacechowanych odpowiedzialnością. Temu zadaniu miał służyć klimat całego domu zakonnego. Dzieci powinny w nim znaleźć „przykład, który uczy, wyjaśnia, dowodzi”. Matka mówiła: „Oczyszczone – oczyścimy, święte – do świętości prowadzić będziemy gościńcem znanym, pewnym, koniecznie cel osiągającym”. Była przekonana, że „Polska będzie, ale wtedy, kiedy społeczeństwo się odrodzi, a na to trzeba, aby rodzina stanęła na Bogu”. Kobiecie przypisywała rolę „strażniczki rodzinnego gniazda”. Myśląc o Polsce nie ograniczała się do środowiska ziemiańskiego, z którego się wywodziła Swoim wychowankom jako konkretne zadanie stawiała „zrozumienie ważności jedności z ludem, obowiązku względem niego, złamanie uprzedzenia, że stosunek z nimi bratni niepodobny”. Miały być „opiekunkami włościan i sierot, szkółek i ochron”. A zgodnie ze swoją dewizą, że uczyć trzeba poprzez przykład, zawsze i wszędzie, gdzie się znajdowała, udzielała niezawodnej i konkretnej pomocy ubogim; przy wszystkich domach zgromadzenia otwierała bezpłatne szkoły podstawowe dla dzieci z okolicznych wsi i osiedli. Matka Marcelina wolę działania i siłę na czyn czerpała z przekonania, że „Zgromadzenie jest Boże, sam Bóg je prowadzi. A ja tylko pióro piszącego”. Tak więc z woli Bożej „stawało dzieło, które miało pozór szaleństwa”. Do zakładu w Jazłowcu zgłaszało się tak dużo dziewcząt, że 10 lat po jego otworzeniu rozpoczęto budowę następnego w Jarosławiu na Sanem. Kolejne fundacje to domy: w Niżnowie nad Dniestrem (przyjmowano tam bezpłatnie dzieci z rodzin zubożałych na skutek carskich represji) i w Nowym Sączu. Szczególny charakter miał klasztor w Słonimie na Białorusi, gdzie siostry 11 lat pracowały w ukryciu. W 1907 r. matka, po raz ostatni osobiście wysłała siostry do nowego domu – do Szymanowa. Uzyskanie od rządu carskiego pozwolenia za otwartą pracę u wrót stolicy graniczyło z cudem. Matka była przekonana o wielkich planach Bożych odnośnie tego domu.

Dzieło błogosławionej Marii Marceliny trwa. W czasie dwóch wojen światowych siostry klasztory zamieniały na lazarety, wielokrotnie ewakuowane niosły ludziom pomoc w różnych okolicznościach i warunkach. Nigdy nie przerwały pracy dydaktyczno-wychowawczej (czasami z konieczności tajnej). Obecnie prowadzą przedszkola, szkoły oraz szeroką pracę katechetyczną i misyjną.